Po kilku godzinach dojechaliśmy do Londynu. I tu zachłyśnięcie się ogromem miasta. Przez samo miasto przejeżdża się kilka godzin. Zachłyśnięcie się wielokulturowością, ogromem korków. Korki w Warszawie to w ogóle pikuś przy tym co się tutaj działo.
I jako dziewczyna z Europejskiej prowincji, nigdy nie widziałam tylu kolorowych ludzi. I nie chodzi o sam kolor skóry. Tylko po prostu wielu z nich ubierało się z iście ułańską, afrykańską, południowoamerykańską, hinduską i Bóg raczy wiedzieć jaką jeszcze fantazją. Aż żałuję, że nie napstrykałam wtedy fotek, ani, że nie było czasu na jakieś małe zwiedzanko. No ale cóż... Autokar rejsowy, cóż począć...